artykuł z forum Dr. Kwaśniwskiego - Dobre tłuszcze złe tłuszcze
: czwartek 11 lip 2024, 21:28
http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2338.0
DOBRE TŁUSZCZE, ZŁE TŁUSZCZE.
Według opinii lekarza optymalnego.
W latach 7--tych XX wieku miała miejsce rewolucja w spojrzeniu na zdrowie człowieka. Lekarze i naukowcy dostrzegli przyczyny złego stanu zdrowia swych pacjentów w czynnikach środowiskowych, co spowodowało wzrost zainteresowania tzw. zdrowym trybem życia.
Pod koniec lat 80-tych osiągnęło to poziom wręcz obsesyjny – do tego stopnia, że zachowania inne niż zalecone przez panującą propagandę były uznawane za niepoprawne.
Palenia papierosów i jadania tłustych potraw unikali nawet pozytywni bohaterowie seriali telewizyjnych, modne natomiast stało się bieganie i jedzenie owoców. Lansowanie tego typu postaw (przez ostatnie 30 lat) miało przynieść poprawę zdrowia i odchudzenie społeczeństw państw wysokorozwiniętych.
Generalnie, mimo braku efektów, a właściwie katastrofalnego pogorszenia, nadal panuje przekonanie o zbawiennym dla zdrowia wpływie diety niskotłuszczowej.
Obserwacja bieżącego stanu rzeczy doprowadziła niektórych badaczy do odmiennego spojrzenia na "prawidłowe odżywianie".
Do osób takich należy amerykańska "specjalistka od spraw żywienia" Ann Louise Gittleman, która stosując przez rok dietę wegetariańską (tylko produkty pochodzenia roślinnego), doprowadziła się do znacznego wyniszczenia.
W zeszłym roku ukazała się w Polsce jej publikacja "Jedz tłuszcze i chudnij", w której wykazuje szkodliwość diety beztłuszczowej, opartej o produkty węglowodanowe.
Już na początku książki autorka zarzuca twórcom diet niskotłuszczowych
całkowity brak podstaw naukowych, co w sposób przekonywujący omawia w kolejnych rozdziałach. We wstępie uświadamia ona czytelnikom, do czego może doprowadzić dieta oparta o cukry.
Pierwszy rozdział poświęcony jest największemu jej zdaniem oszustwu rynkowemu XX wieku, a mianowicie twierdzeniu, że tłuszcz to ukryty zabójca. Przytacza ona przekonywujące fakty.
Od kiedy w USA zapanowała moda na produkty beztłuszczowe wzrosła liczba otyłych, ilość zachorowań na cukrzycę typu II, choroby serca, depresję i obniżyła się odporność. Według niej spowodowane jest to głównie ograniczeniem spożycia tzw. Niezbędnych kwasów tłuszczowych, które są konieczne do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Dodatkowo wraz ze zmniejszoną podażą tłuszczów zwiększa się ilość spożywanych węglowodanów, które stają się głównym źródłem energii.
Osoby ulegające reklamie i wierzące w szkodliwość tłuszczów bez ograniczeń spożywają produkty mączne i słodycze, ponieważ uważają, że są one bezpieczne. Prowadzi to w rzeczywistości do zwiększonego spożycia kalorii i w konsekwencji do tycia. Pani Gittleman obrazowo tłumaczy, jaki wpływ ma spożywanie węglowodanów na uczucie głodu i objaśnia mechanizm działania insuliny.
Zjadając cukier, powodujemy, że do krwi wydzielany jest właśnie ten hormon. Jego działanie polega na obniżeniu stężenia glukozy, ale jednocześnie przyspiesza wytwarzanie własnych tłuszczów.
Szybki spadek poziomu glukozy wywołuje uczucie głodu i wtedy człowiek podjada właśnie węglowodany.
Szczególnie niekorzystne działanie mają produkty zawierające cukry o wysokim indeksie glikemicznym, gdyż powodują największe wydzielanie insuliny.
Tłuszcze natomiast spalają się powoli i dodatkowo opóźniają wchłanianie cukrów, dzięki czemu stabilizują poziom glukozy we krwi, co daje to uczucie sytości. Nie należy jednak całkowicie eliminować warzyw i owoców, choćby ze względu na zawarte w nich substancje ochronne, chroniące przed wieloma chorobami (np. kapusta zawiera czynniki antyrakowe).
Powszechna obawa przed tłuszczami zwierzęcymi doprowadza także do ograniczenia w diecie wysokowartościowych białek, które znajdują się w jajach, nabiale i mięsie. Zjadając duże ilości produktów mącznych, które nie zawierają "szkodliwego" tłuszczu, nie dostarcza się organizmowi wszystkich niezbędnych aminokwasów - w żadnej z roślin nie występuje ich komplet. Niedobór białka doprowadza do objawów niedożywienia, których nie da się skompensować innymi składnikami diety.
Jako najbardziej wartościowe źródło białek podaje żółtka jaj, wyjaśnia również, że zawarty w nich cholesterol jest równoważony przez lecytynę. Zdecydowanie najwięcej miejsca autorka poświęca tłuszczom pokarmowym.
Twierdzi, że dużym błędem jest traktowanie wszystkich tłuszczów tak samo. Zwraca szczególną uwagę na tzw. Niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe omega, które są substratem do produkcji wielu bardzo ważnych substancji m.in.
prostaglandyn, których niedobór upośledza odporność organizmu.
Dodatkowo pobudzają one przetwarzanie lipidów na energię cieplną i przyspieszają uwalnianie własnych zapasów tłuszczowych.
Tłuszcze omega obficie występują w nasionach roślin, które zaleca jako szczególnie zdrowe.
Występujące w naturze nienasycone kwasy tłuszczowe mają atomy wodoru przy podwójnym wiązaniu ustawione w pozycji cis, czyli po tej samej stronie i tylko takie należy spożywać (np. oleje).
Sztuczne utwardzanie tłuszczów prowadzi do przestawienia w nich atomu wodoru na przeciwną stronę, czyli do pozycji trans (np. margaryna), co czyni je szkodliwymi. Udowodniono, że powodują one raka piersi i choroby serca.
Równie szkodliwe może być smażenie na tłuszczach, ponieważ w temperaturze 150 stopni C może dochodzić do podobnej translokacji oraz rozerwania podwójnego wiązania i powstawania wolnych rodników. Jako ochronę przed nimi zaleca witaminy C, E, selen, beta-karoten.
Według autorki odpowiednio zbilansowana dieta powinna pokrywać dzienne zapotrzebowanie energetyczne aż w 30% przez tłuszcze, 30% przez białko i 40% przez węglowodany. Taka proporcja znacznie łatwiej, niż głodówka doprowadzi do spadku masy ciała i zmniejszy ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych.
Powyższa analiza jest jedynie ogólnym przybliżeniem diety proponowanej przez Ann Louise Gittleman i zawiera tylko główne jej elementy. Trzeba przyznać, że zawiera ona wiele trafnych spostrzeżeń i brak w niej poważnych błędów merytorycznych. Nie wiadomo, dlaczego przypisuje odkładanie tłuszczów enzymowi lipazie lipoproteinowej, która powoduje ich uwalnianie, jednak może to być błędem tłumaczenia – autorka, choć nie jest lekarzem wykazuje dużą znajomość podstaw biochemii. Jej spostrzeżenia są w dużej mierze trafne, jednak nie prowadzą do sprecyzowania konkretnych zaleceń dietetycznych.
Należy zgodzić się, że spożycie węglowodanów i ograniczenie tłuszczów jest główną przyczyną chorób cywilizacyjnych i otyłości we współczesnym świecie, jednak proponowana przez nią dieta nie doprowadzi do radykalnej zmiany tej sytuacji. Bardzo łatwo jest przeliczyć, że proporcje B:T:W, jak: 30%:30%:40% zużycia energetycznego przy ok. 2000 kcal - to około 70 g tłuszczów, 120 g białka, i aż 800 g węglowodanów. Przy takim spożyciu cukrów ma już niewielkie znaczenie ich indeks, glikemiczny, ponieważ do krwi dostają się one jako cukry proste, co i tak wymusza wyrzut insuliny. Oczywiście ograniczając kaloryczne spożycie pokarmów będzie to odpowiednio mniej, lecz przy odchudzaniu autorka wcale tego nie zaleca.
Dziwne jest podejście pani Gittleman do tłuszczów.
Bardzo dużo miejsca zajmuje jej analiza szkodliwego wpływu atomu wodoru w pozycji trans, czyli skutków rozbicia podwójnego wiązania między atomami węgla. Zupełnie natomiast nie zwraca uwagi na to, że tłuszcze zwierzęce, czyli nasycone, w ogóle nie posiadają takich wiązań i ich obróbka termiczna nie powoduje powstawania wolnych rodników. Nie są one też odpowiedzialne za miażdżycę, co wynika z samej książki, w której podaje informacje, że 75% tłuszczów człowiek produkuje w wątrobie z węglowodanów. Wydaje się dziwne w kontekście przytoczonych faktów, że zaleca ich ograniczenie.
Skupiając się na niezbędnych nienasyconych kwasach tłuszczowych wymienia ich główne źródła, czyli oleje roślinne, tymczasem kwas linolenowy występuje również w mózgu, nadnerczach i innych podrobach - Żywienie Optymalne zawiera go dostateczne ilości.
Przyglądając się uważnie informacjom zawartym w książce nie można im odmówić racji, jednak w przypadku autorki nie zaowocowało to stworzeniem godnej polecenia diety.
Z pewnością pani Gittleman zwraca uwagę na fatalne błędy w obowiązujących zaleceniach dietetycznych i można przyjąć, że stosowanie się do jej zaleceń jest o wiele zdrowsze niż tzw. piramida żywieniowa, która wszelkie tłuszcze skazuje na banicję.
Autorka wielokrotnie w swej książce zaznacza, że jest prekursorką w dziedzinie propagowania i rehabilitacji tłuszczów pokarmowych w Ameryce, co obeznanym z tematem jawi się niezręcznym, zważywszy, że już kilkanaście lat wcześniej była tam popularna dieta dr Atkinsa, która wykracza znacznie dalej i z pewnością jest znacznie skuteczniejsza.
Lek med. Przemysław Pala
konsultant i opiekun medyczny
DOBRE TŁUSZCZE, ZŁE TŁUSZCZE.
Według opinii lekarza optymalnego.
W latach 7--tych XX wieku miała miejsce rewolucja w spojrzeniu na zdrowie człowieka. Lekarze i naukowcy dostrzegli przyczyny złego stanu zdrowia swych pacjentów w czynnikach środowiskowych, co spowodowało wzrost zainteresowania tzw. zdrowym trybem życia.
Pod koniec lat 80-tych osiągnęło to poziom wręcz obsesyjny – do tego stopnia, że zachowania inne niż zalecone przez panującą propagandę były uznawane za niepoprawne.
Palenia papierosów i jadania tłustych potraw unikali nawet pozytywni bohaterowie seriali telewizyjnych, modne natomiast stało się bieganie i jedzenie owoców. Lansowanie tego typu postaw (przez ostatnie 30 lat) miało przynieść poprawę zdrowia i odchudzenie społeczeństw państw wysokorozwiniętych.
Generalnie, mimo braku efektów, a właściwie katastrofalnego pogorszenia, nadal panuje przekonanie o zbawiennym dla zdrowia wpływie diety niskotłuszczowej.
Obserwacja bieżącego stanu rzeczy doprowadziła niektórych badaczy do odmiennego spojrzenia na "prawidłowe odżywianie".
Do osób takich należy amerykańska "specjalistka od spraw żywienia" Ann Louise Gittleman, która stosując przez rok dietę wegetariańską (tylko produkty pochodzenia roślinnego), doprowadziła się do znacznego wyniszczenia.
W zeszłym roku ukazała się w Polsce jej publikacja "Jedz tłuszcze i chudnij", w której wykazuje szkodliwość diety beztłuszczowej, opartej o produkty węglowodanowe.
Już na początku książki autorka zarzuca twórcom diet niskotłuszczowych
całkowity brak podstaw naukowych, co w sposób przekonywujący omawia w kolejnych rozdziałach. We wstępie uświadamia ona czytelnikom, do czego może doprowadzić dieta oparta o cukry.
Pierwszy rozdział poświęcony jest największemu jej zdaniem oszustwu rynkowemu XX wieku, a mianowicie twierdzeniu, że tłuszcz to ukryty zabójca. Przytacza ona przekonywujące fakty.
Od kiedy w USA zapanowała moda na produkty beztłuszczowe wzrosła liczba otyłych, ilość zachorowań na cukrzycę typu II, choroby serca, depresję i obniżyła się odporność. Według niej spowodowane jest to głównie ograniczeniem spożycia tzw. Niezbędnych kwasów tłuszczowych, które są konieczne do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Dodatkowo wraz ze zmniejszoną podażą tłuszczów zwiększa się ilość spożywanych węglowodanów, które stają się głównym źródłem energii.
Osoby ulegające reklamie i wierzące w szkodliwość tłuszczów bez ograniczeń spożywają produkty mączne i słodycze, ponieważ uważają, że są one bezpieczne. Prowadzi to w rzeczywistości do zwiększonego spożycia kalorii i w konsekwencji do tycia. Pani Gittleman obrazowo tłumaczy, jaki wpływ ma spożywanie węglowodanów na uczucie głodu i objaśnia mechanizm działania insuliny.
Zjadając cukier, powodujemy, że do krwi wydzielany jest właśnie ten hormon. Jego działanie polega na obniżeniu stężenia glukozy, ale jednocześnie przyspiesza wytwarzanie własnych tłuszczów.
Szybki spadek poziomu glukozy wywołuje uczucie głodu i wtedy człowiek podjada właśnie węglowodany.
Szczególnie niekorzystne działanie mają produkty zawierające cukry o wysokim indeksie glikemicznym, gdyż powodują największe wydzielanie insuliny.
Tłuszcze natomiast spalają się powoli i dodatkowo opóźniają wchłanianie cukrów, dzięki czemu stabilizują poziom glukozy we krwi, co daje to uczucie sytości. Nie należy jednak całkowicie eliminować warzyw i owoców, choćby ze względu na zawarte w nich substancje ochronne, chroniące przed wieloma chorobami (np. kapusta zawiera czynniki antyrakowe).
Powszechna obawa przed tłuszczami zwierzęcymi doprowadza także do ograniczenia w diecie wysokowartościowych białek, które znajdują się w jajach, nabiale i mięsie. Zjadając duże ilości produktów mącznych, które nie zawierają "szkodliwego" tłuszczu, nie dostarcza się organizmowi wszystkich niezbędnych aminokwasów - w żadnej z roślin nie występuje ich komplet. Niedobór białka doprowadza do objawów niedożywienia, których nie da się skompensować innymi składnikami diety.
Jako najbardziej wartościowe źródło białek podaje żółtka jaj, wyjaśnia również, że zawarty w nich cholesterol jest równoważony przez lecytynę. Zdecydowanie najwięcej miejsca autorka poświęca tłuszczom pokarmowym.
Twierdzi, że dużym błędem jest traktowanie wszystkich tłuszczów tak samo. Zwraca szczególną uwagę na tzw. Niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe omega, które są substratem do produkcji wielu bardzo ważnych substancji m.in.
prostaglandyn, których niedobór upośledza odporność organizmu.
Dodatkowo pobudzają one przetwarzanie lipidów na energię cieplną i przyspieszają uwalnianie własnych zapasów tłuszczowych.
Tłuszcze omega obficie występują w nasionach roślin, które zaleca jako szczególnie zdrowe.
Występujące w naturze nienasycone kwasy tłuszczowe mają atomy wodoru przy podwójnym wiązaniu ustawione w pozycji cis, czyli po tej samej stronie i tylko takie należy spożywać (np. oleje).
Sztuczne utwardzanie tłuszczów prowadzi do przestawienia w nich atomu wodoru na przeciwną stronę, czyli do pozycji trans (np. margaryna), co czyni je szkodliwymi. Udowodniono, że powodują one raka piersi i choroby serca.
Równie szkodliwe może być smażenie na tłuszczach, ponieważ w temperaturze 150 stopni C może dochodzić do podobnej translokacji oraz rozerwania podwójnego wiązania i powstawania wolnych rodników. Jako ochronę przed nimi zaleca witaminy C, E, selen, beta-karoten.
Według autorki odpowiednio zbilansowana dieta powinna pokrywać dzienne zapotrzebowanie energetyczne aż w 30% przez tłuszcze, 30% przez białko i 40% przez węglowodany. Taka proporcja znacznie łatwiej, niż głodówka doprowadzi do spadku masy ciała i zmniejszy ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych.
Powyższa analiza jest jedynie ogólnym przybliżeniem diety proponowanej przez Ann Louise Gittleman i zawiera tylko główne jej elementy. Trzeba przyznać, że zawiera ona wiele trafnych spostrzeżeń i brak w niej poważnych błędów merytorycznych. Nie wiadomo, dlaczego przypisuje odkładanie tłuszczów enzymowi lipazie lipoproteinowej, która powoduje ich uwalnianie, jednak może to być błędem tłumaczenia – autorka, choć nie jest lekarzem wykazuje dużą znajomość podstaw biochemii. Jej spostrzeżenia są w dużej mierze trafne, jednak nie prowadzą do sprecyzowania konkretnych zaleceń dietetycznych.
Należy zgodzić się, że spożycie węglowodanów i ograniczenie tłuszczów jest główną przyczyną chorób cywilizacyjnych i otyłości we współczesnym świecie, jednak proponowana przez nią dieta nie doprowadzi do radykalnej zmiany tej sytuacji. Bardzo łatwo jest przeliczyć, że proporcje B:T:W, jak: 30%:30%:40% zużycia energetycznego przy ok. 2000 kcal - to około 70 g tłuszczów, 120 g białka, i aż 800 g węglowodanów. Przy takim spożyciu cukrów ma już niewielkie znaczenie ich indeks, glikemiczny, ponieważ do krwi dostają się one jako cukry proste, co i tak wymusza wyrzut insuliny. Oczywiście ograniczając kaloryczne spożycie pokarmów będzie to odpowiednio mniej, lecz przy odchudzaniu autorka wcale tego nie zaleca.
Dziwne jest podejście pani Gittleman do tłuszczów.
Bardzo dużo miejsca zajmuje jej analiza szkodliwego wpływu atomu wodoru w pozycji trans, czyli skutków rozbicia podwójnego wiązania między atomami węgla. Zupełnie natomiast nie zwraca uwagi na to, że tłuszcze zwierzęce, czyli nasycone, w ogóle nie posiadają takich wiązań i ich obróbka termiczna nie powoduje powstawania wolnych rodników. Nie są one też odpowiedzialne za miażdżycę, co wynika z samej książki, w której podaje informacje, że 75% tłuszczów człowiek produkuje w wątrobie z węglowodanów. Wydaje się dziwne w kontekście przytoczonych faktów, że zaleca ich ograniczenie.
Skupiając się na niezbędnych nienasyconych kwasach tłuszczowych wymienia ich główne źródła, czyli oleje roślinne, tymczasem kwas linolenowy występuje również w mózgu, nadnerczach i innych podrobach - Żywienie Optymalne zawiera go dostateczne ilości.
Przyglądając się uważnie informacjom zawartym w książce nie można im odmówić racji, jednak w przypadku autorki nie zaowocowało to stworzeniem godnej polecenia diety.
Z pewnością pani Gittleman zwraca uwagę na fatalne błędy w obowiązujących zaleceniach dietetycznych i można przyjąć, że stosowanie się do jej zaleceń jest o wiele zdrowsze niż tzw. piramida żywieniowa, która wszelkie tłuszcze skazuje na banicję.
Autorka wielokrotnie w swej książce zaznacza, że jest prekursorką w dziedzinie propagowania i rehabilitacji tłuszczów pokarmowych w Ameryce, co obeznanym z tematem jawi się niezręcznym, zważywszy, że już kilkanaście lat wcześniej była tam popularna dieta dr Atkinsa, która wykracza znacznie dalej i z pewnością jest znacznie skuteczniejsza.
Lek med. Przemysław Pala
konsultant i opiekun medyczny